Wczorajszy dzień (po tytule można się zorientować, kiedy to było pisane, tak?!), obfitujący dla niektórych z was w jakże
„spontaniczne” uniesienia sprawił, że równie „spontanicznie”
postanowiłem zadać sobie pytanie, gdzie też moja połówka jest?
Pierwszy impuls do rozmyślań dopadł mnie w łóżku - no jak by nie patrzeć
bardzo adekwatne miejsce. Zaraz po otwarciu oczu okazało się, że sąsiad
z dołu korzystając z nieobecności
dzieci składa życzenia walentynkowe małżonce. Rytmiczne uderzenia o
ścianę mogłyby naprowadzić mnie na trop remontu, gdyby nie to, że
sąsiadka równie rytmicznie artykułowała entuzjazm wywołany życzeniami.
Obchody były równie intensywne co i krótkie, ale na znak solidarności
sąsiedzkiej postanowiłem zapalić w łóżku, na znak po-życzeniowej
błogości. Poczułem przynależność do grupy, mimo że w łóżku ewidentnie
leżałem sam.
No jak papierosek to i kawka, jak kawka to
laptopik. Ogarnąłem firmowe rzeczy i zacząłem przeglądać, co też
ciekawego na świecie. A tu same miłe niespodzianki w postaci
wszechobecnej purpury, kardiologicznych i kwiaciarskich akcentów, no
szaleństwo. Włączony w głowie filtr na wszelkie odcienie czerwieni
pozwolił mi poszukać, gdzie też mógłbym się udać na obiad. Jakże się
ucieszyłem, że w większości miejsc obowiązują promocje 2 w cenie 1.
Generalnie idąc na posiłek w pojedynkę 14lutego możesz się ożłopać i
najeść do woli. No i starannie dobrane menu. Moja ulubiona Walentynowa
propozycja była dostępna w klubokawiarni „Solec 44”: drobiowe serca w
przyprawach korzennych z rodzynkami. Nosz ku..a szczyt romantyzmu.
Pytanie tylko czy jesteś w stanie znosić spojrzenia obsługi, pytające
„gdzie jest Twoja połówka?”. Wystarczy, że znaki zapytania stawiam
samodzielnie. Presja społeczna jest mi do tego na dzyndzel potrzebna –
obiad w domu.
No to może strawa dla ducha. W domu kultury Świt
występuje kabaret Jurki, a świeżutki anons na fb informuje, że są
jeszcze wolne miejsca – szybciutko łapię za telefon.
-Dzień dobry, czy są jeszcze wolne miejsca na 19stą?
-Są, miejsca w którym rzędzie? Został trzeci siódmy i dziewiąty?
-Poproszę jedno miejsce w trzecim
-Jedno? Przepraszam ale dzisiaj sprzedajemy tylko parzyście, jak pojedyncze zostanie to nie znajdziemy chętnego.
No to ja się grzecznie pytam gdzie jest moja połówka?!
Siedzę zamyślony, z letargu wyciąga mnie dzwonek telefonu. Mój
pracownik dzwoni, żeby się zapytać czy w związku z datą mógłby się urwać
wcześniej do domu, bo chciałby zrobić swojej połówce niespodziankę.
Zaciskając mocno zęby zgodziłem się. Mam nadzieję, że po składaniu
życzeń sąsiedzi na znak solidarności zapalą z nimi papierosa. Inna
sprawa, że walentynkowe niespodzianki potrafią się fatalnie skończyć.
Oskar Pistorius nad ranem wygarnął z 9tki do włamywacza, który okazał
się jego osobistą dziewczyną podstępnie zakradającą się z życzeniami na
ustach. Mam nadzieję, że zobaczę jutro pracownika w dobrym stanie
technicznym.
Koniec dnia - zamykam fabrykę i wracam do domu.
Pierwsze o czym pomyślałem, to czy dzieci sąsiadów już wróciły, bo
powtórki życzeń nie zniosę bez zazdrości, a to nieładne uczucie. Na
szczęście spokój. Nakarmiłem rybkę i idę zdobywać miasto! Aż serce
rośnie jak się ogląda te tabuny obściskujących się par. No jak to jest
możliwe, że ten przyrost naturalny taki słabiutki się pytam?! Wizyta u
przyjaciółki, sklep nocny, klub, squot, a w dłoń nadal zimno. A im
bardziej w dłoń zimno tym bardziej pytanie dobija się do głowy…
I
nagle ni stąd ni zowąd jest! Wszystko stało się jasne! Jasne i jakże
proste! Rzuciłem się biegiem w stronę domu, wpadam nie wycierając butów,
otwieram zamrażarkę…
Może to próba oszustwa, ale ogrzałem w
dłoniach połówkę napełniając szklankę i błagając niebiosa, żeby sąsiedzi
rano nie mieli żadnych obchodów – w połączeniu z tupotem mew rytmiczny
entuzjazm sąsiadki mógłby być nie do zniesienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz