jak utrzymywać poprawne relacje ze swoją byłą

Tytułem wstępu: wszystkie postaci w tym tekście są czysto fikcyjne, a podczas jego powstawania nie ucierpiała żadna była. Właściwie nie mam żadnych byłych, a żeby pozbyć się niepotrzebnych porównań z moim życiem osobistym, jestem skłonny podpisać oświadczenie, że jestem gejem.

Z niektórymi relacjami jest tak, że nagle okazuje się, że ich nie ma. Znaczy są, ale nagle zmieniają punkt oparcia z namiętności na przyzwyczajenie. Można by było zerwać wszelkie kontakty, ale jak wiadomo ludzie uwielbiają wyzwania.
Najważniejsze co masz spełnić, żeby Twoja ex była usatysfakcjonowana, to masz cierpieć. Duuuużo cierpieć. Jeżeli nie jesteś w stanie znaleźć w sobie wystarczającej ilości cierpienia, Twoja była na pewno pomoże Ci szukać. W końcu od czego się ma przyjaciół.

Aby ta nowa przyjaźń miała ręce i nogi ważne jest, żeby wyglądała dokładnie jak związek, tyle że bez seksu. Najlepiej związek poprawiony o te rzeczy, w których dawałeś plamę. Była nic nie musi poprawiać bo jest idealna, co powinieneś podkreślać na każdym kroku cierpieniem po stracie. Jeżeli nie jesteś w stanie znaleźć w sobie wystarczających pokładów cierpienia patrz akapit powyżej.

Musisz też zaakceptować sytuację, że Twoi znajomi zostali już poinformowani o Twoim sknerstwie, nieczułości, mikroskopijnym penisie, zapominaniu o wszelkich bardzo ważnych obchodach typu 39ta miesięcznica pierwszego trzymania za kolano, niedokarmianiu ptaszków zimą i innych dyskwalifikujących społecznie cechach.

Nowa przyjaźń opiera się też na swobodzie wypowiedzi. Dzięki temu możesz się dowiedzieć zaskakujących szczegółów o jej nowym partnerze, pomóc w rozterkach sercowych i utwierdzać w słuszności dokonywanych wyborów. Ty możesz swobodnie przytakiwać i podkreślać jak bardzo brakuje Ci tak bliskiej osoby jak ona. No bo żeby nie było – były partner ma żyć w pustelni do usranej śmierci. A już na bank w celibacie. Wszelkie przejawy życia intymnego będą traktowane jako atak na przyjaźń i karane chłostą pod miejskim pręgierzem.

Niestety wiedz, że ludzie uwielbiają gadać i w końcu informacja, że jednak nie jesteś mnichem dotrze tam gdzie nie powinna. Po takim zdarzeniu następuje seria nocnych telefonów informacyjnych. Dowiadujesz się z nich, że Twoja nowa wybranka jest za młoda/stara, jeżeli ma piękną buzię to jest gruba, jeżeli jest zabójczo zgrabna to ma małe cycki, nigdy nie rozwiązałaby samodzielnie krzyżówki a maturę zdała puszczając się z nauczycielami. No generalnie ni w ząb nie przypomina Twojej ex. Najgorszy wariant - jeżeli jest ze wspólnego kręgu znajomych, to przy pierwszej nadarzającej się okazji Twoja była zaprzyjaźnia się z Twoją niedoszłą, aby uchronić ją przed życiowym błędem. No nie dokarmiałeś ptaszków nie przeskoczysz.

Jest to punkt zwrotny. Dociera do Ciebie, że ciągłe udawanie jest koszmarnie męczące i należą Ci się podobne prawa i pewna doza zrozumienia. Tu przechodzimy do fazy „unicestwię Cię gnoju”. Idąc na spotkanie, na którym ma być Twoja ex, najpierw upewnij się, że nie masz na sobie żadnej części garderoby która mogłaby posłużyć do przyduszania w czasie przywitania. Bandanka, szale czy chusty stanowczo polecam zostawiać w szatni. Pocałunek na przywitanie skracamy do niezbędnego minimum celem uniknięcia odgryzienia ucha lub wargi. Obserwuj dłonie swojej byłej – paznokcie mogą zostać wbite w szyję w czasie koleżeńskiego objęcia lub pod stolikiem w udo w czasie rozmowy o pogodzie. Dobrze też nie zdejmować kurtki – jak już zostaniesz „niechcący” oblany piwem pod spodem masz jeszcze suche ciuchy, w których można kontynuować wieczór. Ważny jest wybór lokalu – warto stawiać na te na łonie natury. Alkohol podawany jest w nich w plastikowych kubeczkach – mają zdecydowanie mniejszy zasięg od szklanek. Łatwiej też o drogę ucieczki, bo można kluczyć między krzakami, chować się w trawie i dziuplach gubiąc ewentualną pogoń.

Z biegiem czasu sinusoida przyjaciel-wróg spłaszcza się. Wzajemny widok już tak nie cieszy/razi. Może nawet za jakiś czas spotkamy się na ulicy, przedstawimy osoby których dłoń właśnie trzymamy. Wróci wspólne poczucie humoru, przypomną się wszystkie opowieści które sprawiają, że kąciki ust mimowolnie wędrują w stronę ucha. Może po prostu niektórym potrzebny jest dystans – szkoda tylko, że to hasło jest takie czasowo nieprecyzyjne 

P.s. przypominam, że nie mam żadnych, ale to ŻADNYCH byłych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blogger Gadgets