Ważne, żeby „ktosiem” była kobieta. Jeżeli ofiarą jest
mężczyzna, metoda usta-usta zdecydowanie traci na uroku, a zdjęcia z wydarzenia
znajdą się na popularnych portalach plotkarskich obarczone wysokim ryzykiem zdobycia
"błyskotliwych" komentarzy internautów. Generalnie jeżeli topi się facet, należy markować
nie posiadanie nogi (pozycja na czaplę), udawać wiązanie sznurówki w klapku (pozycja
kuczna) lub przyjąć pozę czekam na autobus czytając w skupieniu rozkład jazdy (kciuk
na brodzie, palec wskazujący na policzku).
Jeżeli to naprawdę Twój dzień, w opresji znajduje się kobieta. Teraz najważniejsze – nie trać głowy! Jest to długo wyczekiwana sytuacja, więc nie wolno jej zmarnować jakimiś nie przemyślanymi ruchami. Zaczynasz od oceny sytuacji. Przyglądasz się ofierze, aby dokładnie wymierzyć jej gabaryty i masę ciała – w końcu trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeżeli ofiara jest niewymiarowa zachowujesz się jakby topił się facet. Opcjonalnie zwracasz uwagę ratownika teatralnym chrząknięciem. Jeżeli na oko wszystko jest w porządku, idziesz do szatni i przynosisz torbę z przyborami superbohatera. Wyciągasz z niej zeszyt w kratkę, ołówek i obliczasz przybliżony współczynnik masy ciała BMI potencjalnej ofiary. Jeżeli szacunki nadal wypadają pomyślnie, zabierasz się do kolejnego punktu oceny sytuacji, czyli badania oczekiwanego czasu trwania akcji ratunkowej. Przyjmujesz przybliżony dystans od brzegu basenu (zarówno swój jak i tonącej) i mnożysz przez swoją prędkość na lądzie i w wodzie. Dzięki temu banalnemu równaniu możesz błyskawicznie ocenić, czy przygotowałeś wystarczającą ilość prowiantu i napojów izotonicznych.
Jeżeli to naprawdę Twój dzień, w opresji znajduje się kobieta. Teraz najważniejsze – nie trać głowy! Jest to długo wyczekiwana sytuacja, więc nie wolno jej zmarnować jakimiś nie przemyślanymi ruchami. Zaczynasz od oceny sytuacji. Przyglądasz się ofierze, aby dokładnie wymierzyć jej gabaryty i masę ciała – w końcu trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeżeli ofiara jest niewymiarowa zachowujesz się jakby topił się facet. Opcjonalnie zwracasz uwagę ratownika teatralnym chrząknięciem. Jeżeli na oko wszystko jest w porządku, idziesz do szatni i przynosisz torbę z przyborami superbohatera. Wyciągasz z niej zeszyt w kratkę, ołówek i obliczasz przybliżony współczynnik masy ciała BMI potencjalnej ofiary. Jeżeli szacunki nadal wypadają pomyślnie, zabierasz się do kolejnego punktu oceny sytuacji, czyli badania oczekiwanego czasu trwania akcji ratunkowej. Przyjmujesz przybliżony dystans od brzegu basenu (zarówno swój jak i tonącej) i mnożysz przez swoją prędkość na lądzie i w wodzie. Dzięki temu banalnemu równaniu możesz błyskawicznie ocenić, czy przygotowałeś wystarczającą ilość prowiantu i napojów izotonicznych.
Podstawy logistyki zabezpieczone, teraz czas na budowanie wizerunku i marketing. Twój strój pływacki musi mocno kontrastować ze strojem ofiary. Jeżeli nie daj boże kolory są zbieżne, wyciągasz z torby drugi zestaw i udajesz się do szatni celem przebrania. Teraz pozostaje już tylko rozdać aparaty fotograficzne bądź telefony komórkowe z funkcją nagrywania i możesz ruszyć z kopyta na pomoc. Idziesz co sił w nogach - absolutnie nie biegniesz. Po pierwsze na basenach jest koszmarnie ślisko, po drugie zdjęcia robione przez rozentuzjazmowany tłum mogą być nieprecyzyjne.
Gdy już dotrzesz na brzeg basenu stopą sprawdzasz
temperaturę wody. Absolutnie nie skaczesz do wody! Jeżeli jesteś moich
rozmiarów, fala uderzeniowa mogła by wynieść ofiarę na brzeg i zniweczyć akcję.
Starannie nadmuchujesz rękawki pływackie i schodzisz po drabince do basenu,
dzięki czemu Twój organizm hartuje się i lepiej znosi różnicę temperatur. Teraz
już tylko zakładasz okularki i ruszasz w stronę damy w potrzebie. Podstawą ratownictwa
jest mocny cios w dziób – nieprzytomny topielec nie przeszkadza w akcji. Podbródkowe
nie działają ze względu na tłumienie uderzenia przez wodę, polecam więc ciosy
młotkowe. Warto też zaznaczyć, że nie psują aparycji ofiary, dzięki czemu
lepiej wypada na zdjęciach. Kiedy cel przestaje się ruszać, zdejmujesz mu
czepek i za włosy dociągasz do brzegu. Jeżeli cel jest krótkowłosy rozpatrujesz
wstrzymanie akcji ratunkowej ze względów estetycznych (każdy sąd Cię uniewinni)
lub jesteś skazany na holowanie za nogę. Ofiara będzie się krztusiła wodą, ale
powinna to sobie wyjaśnić z fryzjerem.
Na brzegu przyglądasz się damie i oceniasz czy jest godna
metody usta-usta. Jeżeli nie jest w Twoim typie, ale zgrabna, przechodzisz do
masażu klatki piersiowej. Jeżeli drugi punkt również nie jest spełniony czekasz,
aż reanimację skończy ratownik. Czas zabijasz pozując do pamiątkowych zdjęć i czekając
na możliwość odbycia krótkiej rozmowy – może nie za ładna, może nie za zgrabna, to
może chociaż miła albo bogata.
Teraz możesz już udać się do szatni
ociekając zajebistością i blaskiem flashy. Przy kasie oznajmiasz „tamta Pani
płaci”, zostawiasz swój numer telefonu, żeby mogła codziennie dzwonić z
wyrazami wdzięczności i udajesz się ratować świat na solarium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz