Na wstępie dowiedziałem się, co należy zrobić gdy zalałem
sąsiada. Okazuje się, że należy skorzystać ze swojej polisy OC. No i tak
poznaję pierwszego sponsora broszury – towarzystwo ubezpieczeniowe… więc co? Bierę
tę polisę i wycieram mu podłogę? Liczę na wydruk polisy na materiale frotte.
A tu jeszcze jedna dobra rada od Twojego ubezpieczyciela. „Po trzech latach roszczenie przedawnia się”. Po prostu przez 36 miesięcy trzeba udawać kogoś innego i jesteśmy wszyscy uratowani. No w sumie po trzech latach faktycznie wszystko raczej zdąży wyschnąć, a Ty zyskasz nowy przydomek uzależniony od stosowanego kamuflażu.
A tu jeszcze jedna dobra rada od Twojego ubezpieczyciela. „Po trzech latach roszczenie przedawnia się”. Po prostu przez 36 miesięcy trzeba udawać kogoś innego i jesteśmy wszyscy uratowani. No w sumie po trzech latach faktycznie wszystko raczej zdąży wyschnąć, a Ty zyskasz nowy przydomek uzależniony od stosowanego kamuflażu.
Dział „zalania” zawiera również akapit „co zrobić gdy
zaczyna przeciekać akwarium”. Otóż trzeba roślinki, rybki i akcesoria przenieść
do innego zbiornika. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to wanna. Po jakimś
czasie i odrobinie zaangażowania będziesz myć zęby na brzegu pięknej rafy koralowej,
mocząc stopy w lazurowej wodzie. Po zasadzeniu palmy możesz przyjmować
pierwszych turystów i poszerzać ofertę o kursy płetwonurkowe.
Dział „kradzieże” sponsoruje Policja. Dzięki rzecznikowi komendy stołecznej dowiadujemy się, że aby nie zgubić kluczy od mieszkania trzeba mieć brelok. Rozumiem, że jakiś duży, świecący i głośny. Także szybciutko podczepiam do pęku kluczy telewizor i faktycznie – nie mogę sobie wyobrazić, że to zgubię. Spacer z plazmą na plecach pozwala zachować doskonałą kondycję fizyczną i sprawia, że jesteś na bieżąco z wiadomościami ze świata, prognozą pogody i ulubionymi serialami.
„co zrobić, gdy nieznajomy puka do drzwi?”. Jakoś to hasło przypomniało mi film „wróg u bram”. Wiadomo - zachowujemy uzasadnioną nieufność! Pierwsze co robimy, to prosimy o dowód tożsamości. Bardzo sensowne rozwiązanie – przecież wiadomo, że złodzieje i mordercy nie posiadają dowodów osobistych. Opcjonalnie można zadzwonić do rodziny lub odpowiedniej instytucji. Doprawdy nie wiem, co też ciekawego w tej sytuacji miałaby do powiedzenia moja matka, ale dzwonimy. Jeżeli rodzina lub instytucje nie będą odbierały, wysyłasz maila, fax lub gołębia pocztowego. Jeżeli nieznajomy jest uparty i czeka razem z Tobą na odzew, to osobiście zamierzam szeroko otworzyć drzwi i rzucić w intruza breloczkiem od kluczy. Złodziej z plazmą ucieknie – straty są, ale ograniczone. Z czymś takim pod pachą fatalnie się ucieka, więc policja będzie miała szansę pacjenta pojmać. Jeżeli to jednak znajomy, to plazmę odda i wszyscy są uratowani. Na wszelki wypadek wizyta powinna się odbyć na klatce schodowej lub w windzie. No bo komu w tych czasach można ufać?!
"Gdy domofon nie działa – natychmiast zgłaszamy administratorowi budynku". Bzdura! W sytuacji takiej nikt nie może wejść do budynku, a więc do Twojego mieszkania też. Jak ktoś się uprze, to może krzyczeć pod oknem, żeby go wpuścić. Zaręczam, że z okna dużo łatwiej trafić w intruza breloczkiem, niż przez uchylone drzwi. Dodatkowo grawitacja mówi, że breloczek jest dużo skuteczniejszy.
Bardzo podoba mi się również porada „gdzie trzymać
oszczędności”. No wiadomo – w banku! Metoda niezwykle popularna ostatnio na
przykład w Grecji. Swoją drogą o ile pamiętam, to dziadek jak się chował przed nazistami,
to nie ukrywał się w Berlinie pod Bramą Brandenburską.
Dział „pożar” o dziwo nie został przygotowany przez premiera Pawlaka. Wnioski są takie, że gdy coś się dzieje, to generalnie należy opuścić lokal, informować sąsiadów i dużo dzwonić do instytucji. No fajnie fajnie, ale sąsiedzi mi nie otworzą, bo nie mam dokumentu tożsamości – wiadomo, złodziej albo morderca. Dodzwonić się do nich nie mogę, bo dzwonią do rodziny - Policja tak kazała, gdy stoi „wróg u bram”. Wybiegłbym przed budynek i krzyczał, no ale… Breloczki… Jak to sobie ułożyłem w głowie, to wychodzi, że w razie pożaru należy opuścić dzielnicę, a nie mieszkanie. No tylko weź to zrób w miarę szybko z tą plazmą na plecach. Wydaje mi się, że pożar przeczekam w łazience na rafie koralowej puszczając łódeczki z potwierdzeń nadania faksów do ważnych instytucji. Rybki będą zachwycone.
Miałem zamiar się silić na jakieś wnioski, ale statystyki mówią same za siebie. Najwięcej osób ginie w domowym zaciszu. No co ja tu będę siedział – idę na miasto odetchnąć trochę od tego permanentnego poczucia zagrożenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz