wzrok kobiety nie zawsze oznacza akceptację

Jadę sobie pociągiem relacji Wawa Radom gdyż do Warki dostać się muszę. Na przeciwko siada szatynka o przyjemnej aparycji. Pierwsze spojrzenia nieśmiałe, ale już po kwadransie czuję się jak koń na aukcji w Janowie podlaskim.
No nic, rozumiem, też sobie popatrzeć lubię, więc pierś do przodu, biceps napięty przedziałek poprawiony. No i czekam na jakiś cień uśmiechu zachęcający do rozmowy. A na twarzy pełen profesjonalizm jurora, no ewentualnie myśliwego. I nagle sięga do torby. Spodziewam się kuszy, no ewentualnie topora i już widzę swoją głowę przytwierdzoną do ściany nad jakimś kominkiem. Ale w jej dłoni pojawia się... Pisemko... Zaczynam znowu oddychać. Wreszcie wiem jak czuli się pasażerowie kapitana Wrony. Wszystkie mięśnie rozluźniają się, więc spływam bezwładnie po fotelu dzięki czemu widzę tytuł czasopisma...

"Egzorcysta"...
 

Wygląda na to że łowy dopiero się rozpoczynają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blogger Gadgets