jasne normy w społeczeństwie muszą być

Pamiętam jak dziś, to był jesienny poranek (czyli okolice południa) 2012 roku, kiedy nieśpiesznym krokiem podążałem do fabryki aby stawić czoło codziennej dawce ziewania i jałowych rozmów. Aby odwlec przekroczenie progu postanowiłem rzucić okiem na okolicę i wzrok mój przykuła taka oto niespodziewanka. Mój pod firmowy symbol wolności przez lata przypominający, że gdzieś tam za murami jest szczęście i umożliwiający podejmowanie ważnych decyzji życiowych za pomocą wyliczanki „kocha, lubi, szanuje” znikł! W jego miejscu pozostał kikut w niczym nie przypominający akacji, szczególnie kiedy wizja rozmazywana jest przez łzy rozpaczy cisnące się do oczu. Że akacja nie wróci domyślałem się – drzewa rzadko postanawiają się przespacerować po bułki albo skoczyć na pocztę. No ale jakieś motywy musiała mieć! Czerwona dioda na mojej potylicy zasygnalizowała włączenie trybu „detektyw”. U obcokrajowców „Spy mode”
Z zeznań świadka nr 1, pracownicy stacji benzynowej: „… kupili u nas „czy czwarte” wyborowej i wtoczyli się z powrotem do żółtego cinquecento. Ale nagrzani byli równiutko… jeden w drzwi nie trafił. Auto chyba też było nieczeźwe, bo jak z kopyta ruszyło to się na nawrotce za stacją w drzewo wpierd… chłopaki jak już się wyładowali to wypili flaszkę na krawężniku i się rozeszli…”

Z zeznań świadka nr2, właściciela Jeep’a: „…żona mnie budzi, że auto na ulicy wyje. Lecę do okna, na moim wozie leży drzewo, na końcu drzewa zaparkowane cinquecento (po tyle poznałem, bo z przodu orgiami modułowe z elementami szkła). Na krawężniku siedzi trzech chłopaków i chleją wódkę. Czwarty, najbardziej zakrwawiony buja się na drzewie leżącym na moim aucie. No jak na trzepaku – no deńko mnie to wyprowadziło z równowagi…”

Z zeznań świadka nr3, autochton zawodowo zajmujący się staniem w bramie: „…jak przyjechały psy to sprawdzili blachy i się okazało, że auto z bloku naprzeciwko jest. no to poszli po Staszka, przywlekli go tu zakrwawionego i się pytają czy prowadził. A on że łeb to sobie rozbił na boisku a nie o tę przednią szybę. Nigdzie nie jeździł, bo przecież pijany to gdzie za kierownicę, toć to by było nie po chrześcijańsku. A w ogóle to on tym autem nigdy jeszcze nie jeździł bo nie ma prawo jazdy bo przecież Pana porucznika koledzy zabrali jak wracał z dyskoteki. A on mówił, że to syrop na kaszel, ale go nikt nie słuchał. A nawet jakby prawo jazdy miał to przecież auto nie zarejestrowane i nie ubezpieczone, to po co miałby jeździć?! Kupił bo była okazja za 300pln, tak na wszelki wypadek. No ktoś musiał ukraść jak nic! No to go psy puściły, no bo Co mieli zrobić, nie? To dasz na piwo, bo mi akurat brakuje dwa złote?!

Z zeznań świadka nr4, mój osobisty pracownik: „…przyjechał samochód z Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Ogrodniczych. Gentelmen z piłą pociął tę naszą akację na kawałeczki, ale tego kikuta zostawił. Pytam się go grzecznie dlaczemu, a on mi odpowiada, że powyżej metra od ziemi to oni bo to pielęgnacja. A poniżej metra to drzewo już się wycina a nie pielęgnuje, a za to odpowiada Zarząd Dróg Miejskich.

Generalnie wyszło na to, że to co oglądacie na zdjęciu to nie kikut, tylko zadbane drzewo. Bo norma jest taka, że kierowca jak pił to nie prowadził, a drzewo „powinno posiadać pień, koronę, bryłę korzeniową oraz być rośliną wieloletnią. Charakteru tego nie tracą jednak obiekty przyrodnicze, które na skutek zjawisk naturalnych lub celowej działalności człowieka utraciły pień lub koronę. Istotne jest bowiem tylko to, czy konkretny obiekt posiadał kiedykolwiek niezbędne składniki drzewa, a nie to, czy ma je w chwili usuwania”

A skoro drzewo jest zadbane i wypielęgnowane przez odpowiednie służby to niby czemu Zarząd Dróg Miejskich miałby je wyciąć?! Ptaszkom na wiosnę by było przykro.

No i wszystko pięknie, zgodnie z normami, tylko jak ja teraz będę podejmował ważne decyzje życiowe?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blogger Gadgets